|
PCdP- Polskie Centrum dla Petz |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
shelf
Moderator
Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: lala la.
|
Wysłany: Sob 20:28, 07 Lis 2009 Temat postu: praca na konkurs. |
|
|
jak zapewne wiecie, biorę udział w wielu konkursach literackich. i potrzebuję opinii. z racji, ze zamknięto shir dale je tutaj, mam nadzieję, ze mi pomozecie... każda uwaga jest ważna, nawett taka, ze zabrakło przecinka! zalezy mi na tym konkursie.
+ może jakieś inne zakończenie? nie wiem...pomocy!
"Przeszłość zachowana w pamięci jest częścią teraźniejszości." przemyslenia młodego Polaka w 17 rocznicę wybuchu II wojny światowej. <-- temat.
1 września 2009 r.
Mimo pełni słońca i idealnej w każdym calu pogody, Wrocław świecił pustkami. Lato szarżowało kolorystyką wśród miejskiej natury, zachęcając tym samym niczym czarnowłosa dziewczyna do westchnień ze strony mieszkańców. Nie było jednak dla kogo się stroić, bo Polacy mimo starań lata i uroku parków przysiadali w pokojach nad czarno- białymi fotografiami, wycierając nadgarstkiem skrytą łzę.
Anna przechadzała się jak co dzień po nierównym chodniku ulicy Ślężnej, rozmyślając na temat błahych spraw codzienności. Z jednej strony zastanawiała się, gdzie podziali się ci wszyscy lidzie stanowiący epizodyczny element jej rzeczywistości, z drugiej jednak zadowalała ją ta pustka. Wreszcie mogła biec bez obaw środkiem jezdni, łapiąc ulatniające się z jej głowy bezkształtne myśli.
Mijając słup ogłoszeniowy, Anna mimowolnie kopnęła niewielki kamień. Nie miała wówczas pojęcia, że o ten kamień przelano miliony litrów polskiej krwi, a do poznania tej idei wystarczy jedynie cofnąć się w czasie o siedem dekad. Dziewczyna przystanęła na chwilę – z boku, tuż przy studzience kanalizacyjnej leżał wymięty, beżowy skrawek papieru. Niczym ciekawym się nie wyróżniał, z pozoru był zwykłym folderem informacyjnym czy ulotką. Anna przykucnęła i podniosła go, otrzepując tym samym z ulicznego pyłu. Obejrzała dokładnie pierwszą i ostatnią stronę, obracając ulotkę w palcach niczym błahą kartkę wyrwaną ze szkicownika.
- Też mi coś – prychnęła, kiedy spod warstwy piasku i kurzu wyłonił się czarny napis: „70 lat po tragedii”. To było z pewnością dzieło wydane przez księży kościoła parafialnego.
Młoda przyjrzała się bliżej okładce i zdjęciu przedstawiającemu żydowskie dziecko, trzymające w rączkach różaniec na tle Katedry Wrocławskiej. Zeszła wzrokiem niżej – dopisek w prawym dolnym rogu głosił, że niespełna pięć i pół miliona polskich istnień zostało zgaszonych przez morowy wiatr ludzkiej pychy i zemsty.
- Prawie sześć milionów? – spytała samą siebie głosem maszyny. – Kogo to w dwudziestym pierwszym wieku obchodzi? Wczoraj jest nieistotne, liczy się dziś i jutro.
Pozbawiona emocji rzuciła folderem za siebie i jak gdyby nigdy nic spojrzała na zegarek. Niewzruszona zmierzyła pewnym krokiem w stronę Parku Południowego, podskakując radośnie i planując przebieg zbliżającego się popołudnia. Nucąc piosenkę zespołu THE WHO wkroczyła wydeptaną ścieżką w gąszcz zieleni pełen wierzb, buków i innych cudów natury. Nie zwróciła jednak na nie specjalnej uwagi – serce podskoczyło jej do gardła, kiedy spojrzała w stronę ławki przy oczku wodnym.
Anna zobaczyła ubranego na czarno staruszka, który klęczał w eleganckich spodniach na ubitej ziemi i szurał dłońmi po piasku, jakby czegoś szukając. Na oczach miał ciemne okulary, a na głowie dziurawy kapelusz z okrągłym rondem, który niechlujnie zakrywał odstające uszy. Dziewczyna w przerażeniu doskoczyła do niego, gotowa w każdej chwili przynieść mu ewentualną pomoc.
- Czy coś się panu stało? – spytała, ostrożnie pochylając się nad mężczyzną. Już chciała wyciągnąć telefon z zamiarem wystukania numeru na pogotowie, jednak ten powstrzymał ją gestem ręki.
- Nic mi nie jest – odparł, podnosząc głowę. – Tylko nie wiem, gdzie jest moja laska.
Anna rozejrzała się wokół własnej osi – trzy metry dalej, w skupisku gęstej trawy spoczywała drewniana laska z metalowym wykończeniem i ozdobnikami. Bez wahania podniosła przedmiot i wysunęła rękę w stronę nieznajomego.
- Proszę – powiedziała uprzejmie i ciepło, jednak zobaczywszy, że mężczyzna nie może się podnieść zrozumiała, że to nie koniec jej zadania. Schyliła się i użyczywszy mu swojego ramienia pomogła wstać i usiąść na ławce. Milczała, choć w duchu zaklinała swój pomysł wizyty w parku. Nie lubiła takich sytuacji z racji, że nie wiedziała wówczas, co powiedzieć i jak się zachować.
- Dziękuję ci – powiedział z uśmiechem, ściągając ciemne okulary. Anna wyprostowała plecy i usiadła obok, kiedy zorientowała się, że mężczyzna nie ma oczu, a jedynie puste oczodoły zamknięte pod zapadłymi powiekami. Niczym magnes tajemnicza siła kazała przenieść jej wzrok niżej, co dodało oliwy do ognia. Przez przykrótkie spodnie mogła bez problemu zauważyć, że w miejscu, gdzie powinny być nogi tkwią stare, pordzewiałe protezy.
- Nie ma sprawy – odparła prosto, a jej wahanie i szok utkwione w głosie sprawił, że dziadek uśmiechnął się radośnie, co było dla niej wręcz niezrozumiałe i niepojęte.
- Siedemdziesiąt lat temu Polska zażądała moich nóg i oczu w zamian za wolność i szczęście. Nie wypadało mi odmówić – powiedział, poprawiając kapelusz.
Anna znieruchomiała jeszcze bardziej. Dopiero teraz do jej uszu dotarły słowa, które sama wcześniej wypowiedziała. Widząc nieznajomego, okaleczonego przez jej „nieistotną wojnę” staruszka obwiniała siebie samą o młodzieńczą głupotę spowodowaną brakiem wiedzy o świecie i ludzkich uczuć. Próbowała w myślach policzyć do sześciu milionów i poustawiać tych wszystkich ludzi w polu swojego widzenia. Miała problem już przy pierwszej setce.
- Czy czujesz się Polką? – spytał nagle nieznajomy głosem bez emocji.
To było dla niej zdecydowanie za wiele. Jej serce przeszyło nie tyle ostrze wstydu, co topór żalu do samej siebie. To było naprawdę trafione pytanie. Nie wiedziała, jak mogła zamknąć ponad pięć i pół miliona ludzkich istnień pod słowem STATYSTYKA. Zachowywała się jak nie-człowiek: maszyna pozbawiona ludzkich uczuć, twór z lodu o kamiennym sercu. Najchętniej przykleiłaby sobie do czoła kartkę z napisem NIEIZWIESTNY i nie przyznawała się do tego, że miała czelność przez szesnaście lat nazywać się Polką.
Bo Polak nie jest głupcem. Nie kaleczy pamięci poległych dla własnej wygody ani tych, którzy do krwi walczyli o wolność i najmniejszy fragment państwa, o każdy kamień z osobna. Polak nie zapomina – zachowuje przeszłość w pamięci, przez co staje się częścią teraźniejszości. Nic w jego umyśle nie mija, a tragedia jest w dalszym ciągu tragedią, atakującą neurony w każdą rocznicę z podwojoną siłą. Bo Polacy są cudowni. Inni nie płaczą nad wyblakłymi zdjęciami właśnie dlatego, że nie chcą pamiętać. Ale Polak nie chce zapomnieć jak oni: żyje przeszłością i teraźniejszością, nie zaś przyszłością. Jutro nie ma znaczenia, bo może być takie samo, jak wczoraj.
Polak pamięta o zbrodniach i ich ofiarach, myśli o przelanej w walce krwi i czasami płacze, co jest najlepszym dowodem na istnienie duszy. Anna uczyniła więc pierwszy krok w stronę ludzkiej natury i człowieczeństwa, wycierając strużki łez z policzków. Całkiem zapomniała o obecności mężczyzny, który choć był ślepy i stary, czytał jej myśli i rozważania jak poranną gazetę.
- Czy to było zbytecznie, nie musiało się wcale stać? – spytała, pociągając nosem. Nie potrafiła pojąć tego ogromu zbrodni, o którym śmiała powiedzieć, że nikogo dzisiaj nie obchodzi. Miała tyle pytań. Nie przypuszczała, że widok ofiary wojny na zawsze zmieni jej tok myślenia, a dusza twardziela zmięknie pod wpływem sekund jak plastelina.
Staruszek uśmiechnął się do niej serdecznie.
- Jeśli zrozumiałaś, to nie.
Anna spojrzała na niego spode łba z oczyma napuchniętymi od łez. On sam miał twarz nieruchomą, jakby wyrzeźbiona w marmurze.
- Najważniejsze, że stałaś się świadoma nadrzędnych etycznych wartości, przez co nie jesteś już ślepa na przeszłość. Są takie chwile, w których towarzyszący prawdzie ból obnaża ją ze wszystkiego, co zbyteczne i przypadkowe, pozostawiając jedynie najważniejszą, duchową istotę.
Dziewczyna przytaknęła mu mimo tego, że nie mógł jej zobaczyć.
- Przepraszam za wszystko – powiedziała, wstając na własne nogi. Odpowiedział jej naprawdę szczery uśmiech ze strony nieznajomego.
- Zachowaj przeszłość w pamięci, by żyć teraźniejszością. I poczuj dumę z bycia Polką. Miej nadzieję, że od ciebie nikt nie zażąda tej zapłaty, którą sam musiałem złożyć na ołtarzu życia.
Ostatnio zmieniony przez shelf dnia Sob 21:49, 07 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Aragorn
Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Sob 20:53, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Swietne, bardzo mi się podoba, tylko niektóre zdania były dla mnie dosyć 'dziwne'.
np.
...nadzwyczajnej urodzi dziewczyna ...
|
|
Powrót do góry |
|
|
shelf
Moderator
Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: lala la.
|
Wysłany: Sob 21:48, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
miało być URODY, juz poprawiam XD
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ciara5
Sędzia
Dołączył: 27 Lis 2007
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Sob 22:44, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
"Anna zobaczyła ubranego na czarno staruszka, który klęczał w eleganckich spodniach na ubitej ziemi i szurał dłońmi po piasku, jakby czegoś szukając."
Chyba powinno być szukał.
Możliwe, że to nie jest zależne od ciebie ale na co bardzo zwracam uwage to to, że "i" jest na końcu zdania w przedostatnim akapicie.
Poza tym "czarno- białymi" chyba pisze się łącznie czarno-białymi.
Bardzo miło się to czytało.
Ostatnio zmieniony przez Ciara5 dnia Sob 22:46, 07 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|